Iść, ciągle iść w stronę słońca
W stronę słońca aż po horyzontu kres
Iść, ciągle iść – tak bez końca
Witać jeden przebudzony właśnie dzień…
Dziś tak poszłam… Polne drogi, przestrzeń i wiatr we włosach… Cudownie! Mogę tak iść i iść, cały dzień albo i jeszcze dłużej.
Ptaki już wracają… lecą z całych sił na północ albo wschód 🙂
Wyszłam bez rękawiczek (wciąż leżą ubłocone po zeszłotygodniowych gonitwach za parowozem 😉 ) i trochę mi ich jeszcze brakowało, ale za to wróciłam z pięknym czerwonym kamieniem. Malutki to on nie jest 😉 Dlaczego ja się od kamieni odczepić nie mogę, może mnie ktoś oświecić? Geologia to jedno z moich zainteresowań, no ale ileż można mieć w domu kamieni? 😉
Poza tym prawie straciłam buty w błocku, ale i tak było super 😉
Aparat niestety akurat został w domu i akurat oczywiście jak zwykle gdy go nie mam to by się przydał… No ale spacer był kompletnym spontanem, bo nie chciałam wracać do domu gdy tak pięknie świeciło słonko. A okazji do zdjęć było bez liku, nie dość, że pociągi (bo pierwotnie poszukiwałam motywów), to później jeszcze piękny zachód słońca…