Light Move Festival

Light Move Festival

Postów ostatnio mało, bo najpierw uganiałam się za hyczką, teraz za grzybkami, które obrodziły wyjątkowo… Powiem nawet, że chyba przez całe swoje życie nie zebrałam tyle grzybów, co w tym roku 😉 Zbierać to jedno, ale potem trzeba to wszystko obrać, ususzyć / ugotować / usmażyć / zrobić marynatę. Pracy jest mnóstwo, ale warto, bo nawet marynata mi się nieźle udała muszę przyznać 🙂

light move festival 2017
na Placu Wolności

Więc tak na bardzo szybko, między tym wszystkim, udało mi się choć na chwilę pojechać do Łodzi na Light Move Festival. Niewyspana totalnie, nie do końca przygotowana (na szczęście baterii w aparacie wystarczyło 😉 ), na łapu capu, ale pojechałam!

light move festival 2017
cerkiew św. Aleksandra Newskiego
light move festival 2017
cerkiew św. Aleksandra Newskiego

I co? I bardzo pozytywne wrażenia! Z parkowaniem ani korkami nie było problemu, miasto okazało się piękne (bo to moja tak naprawdę pierwsza w Łodzi wizyta), Manufaktura piękna, centrum piękne ze starymi, odnowionymi lub nie, starymi kamienicami, z licznymi ciekawymi muralami. Za postaciami z bajek nie było już czasu się po nocy uganiać, bo jednak zmęczenie zrobiło swoje, ale całość bardzo na plus!

light move festival
w centrum

A Light Move Festival… zdjęcia wyszły super (przynajmniej niektóre, hehe, bo statywu nie chciało mi się dygać 😉 ), ale one nie oddają tak naprawdę jak to wszystko tam wyglądało. Chciałam na coś takiego wybrać się już rok temu, jakoś nie wyszło, teraz powiedziałam, że choćby nie wiem co jadę! Byłam krótko i pozostał niedosyt, tak festiwalu jak i miasta. Ale… następny Light Move Festival już za rok – mam nadzieję! 🙂

light move festival
tygrysy

PS. Jedyne, do czego mogłam się ‚przyczepić’, to fakt, że jak mówili, tak zrobili… punktualnie o północy wszystko zgasło… Mogli choć podświetlone kamienice na Piotrkowskiej zostawić z godzinkę dłużej dla spóźnionych fotografów 😉 Wyglądały pięknie, a zdjęć nie zdążyłam już zrobić. Żartuję oczywiście, bo ludzie na Piotrkowskiej też pewnie chcą spać, ale… 😉

light move festival
na Placu Wolności
light move festival
na Placu Wolności

A tu jeszcze kilka miastowych migawek:

light move festival
mural w centrum
light move festival
jaszczurka niespodzianka – łatwo po ciemku przegapić

.

znajdę drogę

znajdę drogę

w dzungli

W dżungli sprawdza się znakomicie, bo dróg tam nie uświadczysz, a i strumieni do przebycia sporo. Czasem zdało się ‚kurcze, i co teraz, nie da się’. A jednak się dało 🙂 choć strach czasem zaglądał w oczy. Nie mówię o mostku ze zdjęcia, bo to akurat był pikuś (choć są osoby, dla których i taki mostek jest ponad siły), ale o przekraczaniu strumieni, takich, których za nic przeskoczyć się nie dało. Brodu nie ma, strumień głęboki, mostek zrobiono, ale było nim cieniutkie, naprędce ścięte maczetą drzewko… Akrobacja normalnie! A jednak się dało 🙂 No dobra, nie było innego wyjścia 😉 Udało mi się nie wpaść 😉

Hamilkar Barkas vel Piorun, doskonale o tym wiedział i potrafił, jak widać. Był walecznym wodzem, który prowadził armie do zwycięstw. Walczył na Sycylii i w Hiszpanii, założył dzisiejsze miasto Alicante (tam mnie jeszcze nie było, ale będę!) i był ojcem słynnego Hannibala. Wojen nie pochwalam absolutnie, bo bliskie jest mi hasło ‚make love, not war’, ale to zdanie każdy z nas powinien sobie powiesić na lodówce 😉 na przykład :p

Azure Window :(

Azure Window :(

Znikło… nie ma…

Myślałam z początku, że to jakiś głupi żart, ale wygląda na to, że nie 🙁

azure window malta

azure window malta

Azure Window było (tak, było…) piękną formacją skalną, ukształtowaną przez morze, która powstała kiedyś przez zapadnięcie się dwóch jaskiń. To taki bardzo charakterystyczny punkt i atrakcja Malty, a konkretniej mniejszej wyspy Gozo. Taki must see…

azure window malta

azure window malta

Azure Window prędzej czy później musiało zniknąć… morze i sztormy zabierały je kawałek po kawałku. I w końcu się to stało.

azure window malta

azure window malta

Pomijając fakt, że Azure Window było główną, nawiedzaną masowo przez turystów atrakcją, to sama okolica też jest piękna. Tak piękna, że być tam raz było mi za mało i wróciłam po raz drugi, żeby nacieszyć się tym miejscem. Napisałam wtedy: ‚Więc muszę nacieszyć się jeszcze widokiem Azure Window, bo już go pewnie nie zobaczę. Schodzę więc nieco w dół, znajduję jakąś wygodną skałę (o ile skała może być wygodna 😉 ) i raczę się widokami.’

Myślałam, że to ostatni raz na tej wyprawie, a okazuje się, że był to ostatni raz w ogóle… Smutno 🙁

azure window malta

zrób dziś…

zrób dziś…

plaza na san andres

Dla mnie takim czymś są podróże… między innymi 😉

Inni często mówią mi, a jak to, przecież nie masz kasy, przecież to niebezpieczne, przecież to trudne, przecież trzeba zbierać na nowe auto… wymówek można by mnożyć mnóstwo.

A ja po prostu pakuję plecak i jadę. W znane lub nieznane (najchętniej w nieznane), blisko lub daleko, dokądkolwiek. Jadę spotykać ludzi, poznawać kultury i smaki, uczyć się… Uczyć się uśmiechu i dobroci, ale też jak przetrwać i sobie poradzić. Uczyć się, że można mieć mało i być szczęśliwym. Że wszyscy ludzie tak naprawdę są tacy sami, mają podobne marzenia i dążenia. Jedni ci pomogą, inni spróbują zrobić w balona… wszędzie jest dokładnie tak samo…

I wcale nie robię tego po to, żeby inni mi zazdrościli, choć tak się często dzieje. Wtedy mam ochotę wykrzyczeć: ‚to pakuj walizkę i jedź, ty też możesz to zrobić! wcale nie potrzeba wydać na to majątku. i wcale nie taki diabeł straszny ;)’. Robię to tylko i wyłącznie dla siebie, bo wiem, że podróże dają mi tak wiele! Przede wszystkim power do życia 🙂 No i piękne wspomnienia, które zostaną już ze mną na zawsze.